Ziemia
to ponadczasowe miejsce
Różnorodnych
form życia
Od
roślinnych przez zwierzęce
Istnień
Anielskich i ludzkich
Oraz
demonicznych
Miejsce
cudowne i wyjątkowe
Pełne
słonecznej aury
Życiodajnych
deszczów
Pożytecznych
wiatrów
I
wichrów niesprzyjających
Różnorodnych
ssaków
Wszelakich
ryb i ptaków
Bujnej
i pożywnej roślinności
Piękna
dnia i ciemności
Pośród
której toczy się życie
Życie
w spokoju i miłości
Również
w nienawiści i chaosie
Docenione
i zawzięcie niszczone
Niezwykle
piękne i wielce ohydne
Tak
mija dzień za dniem przez wieki
Pośród
tego wszystkiego
Istniał
piękny i smutny Anioł
Tuląc
wieczorami swe ramiona
W
skrzydła ziemskiej codzienności
Którymi
co dnia zwiastował miłość
Najczęściej
darował uśmiech i radość
Jak
umiał tak wspierał i pomagał
Pokonywać
trud codziennej drogi
Każdemu
napotkanemu człowiekowi
Zgodnie
z pragnieniem Boga
Czego
zazwyczaj ludzie nie cenili
Nawet
jego wśród nich istnienia
W
gonitwie za marnością nie zauważyli
Kiedy
na ich drodze życia się pojawiał
By
w gąszczu zawirowań nie pobłądzili
Niestrudzenie
stając co dnia
Anioł
co dzień płakał rzewnymi łzami
O
których istnieniu nie wiedział nikt
Tylko
on pamiętał ich gorzki smak
Z
czasów gdy jeszcze Aniołem nie był
Przyodziewając
się w szaty świetliste
Wbrew
wszelkim Anielskim zasadom
Którymi
na ziemi Aniołowie żyją
Wyrzekając
się człowieczeństwa
Narzucił
sobie w Bogu wytrwanie
Będąc
w poczuciu swej winy
Z
łamania praw Anielskich
Opuszczając
swą głowę ku ziemi
Skrapiał
ją raz po raz perłową łzą
Która
coraz bardziej jasnością lśniła
Żadna
z jego upadających łez
Nie
miała smaku goryczy
Nawet
ku jego własnemu zdziwieniu
Zamieniała
się w przepiękny róży kwiat
O
nieznanych dotąd kolorach
Którego
pierwsze tchnienie
Nieziemskiego
zapachu sprawiało
Że
z jego złocistych szat
Białe
skrzydła się wyłaniały
Pośród
ich piór jedno świetliste
Dające
mu uczucie lekkości
O
wiekuistym zapachu ulgi
Ze
wzruszenia znów płakał
Nie
wiedząc że jego skrzydła
Rozkwitają
niebiańskim blaskiem
Jednocześnie
łąka pod jego stopami
Zakwitła
tęczowymi kwiatami
Która
jeszcze przed chwilą
Była
jego smutnych łez padołem
Trudem
Anielsko ludzkiej codzienności
Nie
rozumiał tylko lekkości
Którą
w sobie zaczął odczuwać
Bo
wtedy jeszcze nie wiedział
Że
było i jest mu dane poznać
Ogromną
tajemnicę wszech życia
Z
dnia na dzień
Stawał
się Archaniołem
Wiedział
już że oprócz radości
Będzie
niósł od teraz zrozumienie
Oraz
jedność między Bogiem a człowiekiem
A
ludzie spotkawszy go w drodze
Dostrzegą
w nim miłość i mądrość
Miłość
i mądrość z radością zjednana
Która
dała mu moc bycia we wszech świecie
Pośród
ludzkich pereł istnienia
Począwszy
od Zielińskiego ogrodu
Niekończącą
się obecnością z woli Bożej
Pomiędzy
niebem a ziemią zawsze jest
Nadal
dzieląc się swymi życia łzami
Gdy
na ziemi pada bólu deszcz
Gdzie
każdy wędrowiec przechodząc
Przez
łąkę pełną łzawych Anielskich kwiatów
Pomyśli
chcąc dotknąć jego skrzydeł
Mówiąc
On wie czym jest smutek i śmierć
Ulga,
miłość, radość i codzienne łzy
Mimo
to potrafi być tym uskrzydlony
Wznosić
się tam gdzie inni nie potrafią
Anioł
spotkawszy tegoż wędrowca
Spojrzawszy
w jego oczy zatroskane
Lecz
pełne miłości, nadziei i zrozumienia
Wreszcie
też pozna tajemnicę istnienia
Smutkiem
się dzieląc miłość pomnoży
Nadzieję
zapali wśród ludzkiego stworzenia
Anielskim
pojednaniem dokona pokoju
Który
rozjaśni wszystkie życia ogrody
Tymczasem
usiadł skuliwszy swe skrzydła
Chroniąc
się przed ludzką nienawiścią
Skrywając
ciężar niewypowiedzianego smutku
Który
nie pozwala mu wznosić się wyżej i piękniej
Ponieważ
przemiana w ludzkich sercach
Zachodzi zbyt pomalutku
Dziękuje
moja Najukochańsza Babciu
Nigdy
Ciebie i Głosu Twojego nie zapomnę
A
najbardziej Twojego Anielsko - Człowieczego Serca
Kochana
Babciu
Jesteś
moją Życiodajną Tęczą mojego tu istnienia
Napisany
dnia 23 kwietnia 2009 roku